Kanada – Icefields Parkway

Takie tam przy drodze

Rowerem przez  jedną z najpiękniejszych tras rowerowych świata.  Na dystansie 290 km Icefields Parkway łączy dwa kanadyjskie ośrodki turystyczne – Jasper i Banff, prowadząc najpiękniejszymi zakątkami Gór Skalistych, naprzeciw lodowcom i dzikiej naturze.

Idealna na rower? To nie takie oczywiste. Teoretycznie jakiś miś może spróbować zabrać Ci po drodze kanapki, a gdy rower ulegnie awarii, najbliższy serwis (jakikolwiek sklep!) jest bardzo daleko.

Czy można tę trasę przejechać w 2 dni? Można! Ale po co?

Jasper – stacja kolejowa

Jasper leży na kolejowym szlaku TransCanada. Docierają tu maksymalnie 2 składy dziennie – będące wyłącznie atrakcją turystyczną, ponieważ w Kanadzie pociągi nie są „reasonable” 😉

Przed startem rowerowego etapu zrobiłem małą rozgrzewkę, wycieczkę pieszą do kanionu Maligne. Wartki potok bez żadnych manier spływa do rzeki Athabasca. Zimą tworzy wspaniałe lodowcowe jęzory. Ale jest lato.

Maligne Canyon
Maligne Canyon

I relaks nad rzeką Athabasca. Tak trzeba żyć!

Athabasca river

Z 5-dniowym zapasem chleba, masła orzechowego i wszelkich smarowideł ruszyłem w trasę. Piękne Góry Skaliste parku narodowego Banff jawiły się z daleka, na razie lekko schowane za horyzontem.

Wyjazd z Jasper

Forma dopisywała. Nogi solidnie pchały do przodu, szybko wkroczyłem w surowsze tereny, pozbawione ludzkiej gospodarki. To dopiero przedsmak. Po kilku dniach w górach, pierwszy zachwyt zazwyczaj opada i człowiek mija takie widoki z miną „whatever, man”.

W drodze z Jasper
Takie tam przy drodze

Korzystałem z pól namiotowych, rozlokowanych co 30 – 40 km. Jechałem w maju, co generuje pewien problem z…niedostępnością kempingów. Kanadyjczycy w 2016 zaczęli sezon dopiero od połowy czerwca. Na szczęście ogrodzenia nie są zbyt popularne 🙂

Znalazłem wspaniałe noclegi – w głębokim lesie z dala od szosy lub nad górską rzeką o barwie nieba…wszystko legalnie! Czasem zostały nawet resztki kwietniowego śniegu do rozdeptania.

Kemping nad rzeką
Obozowisko
Kemping nad rzeką
Po śniegu do WC

Sumiennie kręciłem potrzebne kilometry, zbierając szczękę z podłogi na kolejnych punktach widokowych. Nie miałem czasu myśleć o zmęczeniu.

Punkt widokowy
Darude – Sandstorm

Pierwsze awarie roweru.

Bum tssss

I tak to jest, gdy nie wymienia się opon przed wyjazdem. Szara taśma wiecznie żywa.

Columbia Icefield

Trzeciego dnia dotarłem do podjazdu pod jęzor lodowca Columbia. Krajobraz z kilometra na kilometr co raz bardziej obdarty  z zieleni, do tego ten przenikliwie zimny wiatr…brrrrrrrrrr. Rękawiczki i czapka przydają się.

W stronę lodowca
W stronę lodowca
W stronę lodowca

Bum – jestem na ponad 2000 metrów wysokości! Taktycznie zostawiam rower przy taktycznej toalecie i ruszam pieszo kamienistą ścieżką. W oddali widać jęzor lodowcowy. Niestety nie można tam wejść, ale za to wjechać…autobusem. Terenowym na kołach od traktora.

W stronę lodowca
Małe jeziorko z wody lodowcowej
Widok z innego kąta

Kim jesteśmy? Dokąd zmierzamy?

Rozkmina lodowcowa
Jęzor Columbia Icefield

Udało się! Kulminacyjny punkt trasy zostawiłem w tyle, co wcale nie oznaczało braku kolejnych emocji. Przede mną wiele kilometrów ciągłego zjazdu, walki z pogodą, przydrożnych kontaktów ze zwierzętami i znowu ta…cywilizacja.

Zaczynam szalonym zjazdem z przełęczy Wilcox Pass (2 km ponad poziomem morza), na którym po raz pierwszy pomyślałem, że przy tej prędkości kombinezon motocyklowy byłby pożądanym ubiorem. Ogromna przestrzeń z każdej strony, zakręty szerokie jak na torze wyścigowym. Wystarczyło puścić przez chwilę klamkę hamulca, by 80 km/h zawitało na liczniku.

Wilcox Pass
Wilcox Pass
Po zjeździe z Wilcox Pass

Za przełęczą Wilcox planowałem w ciągu 2 dni dotrzeć do Banff. Ulewny deszcz pokrzyżował moje plany. Przez 12 godzin bezczynnie siedziałem w turystycznej altanie, rozmyślając nad strukturą drewnianego sufitu.

W drodze do Banff

W takiej aurze dotarłem do Lake Louise – ciepłe jedzenie, o jakie to dobre! Niezły fart, że deszcz dopadł mnie dopiero pod koniec, gdy wszystkie cele zostały odhaczone, a zobaczonych widoków nie mogłem odzobaczyć.

Mokry, śmierdzący potem i zarośnięty wtoczyłem sprzęt na pole namiotowe Tunnel Mountain w Banff – najczęściej odwiedzanym  kurorcie górskim w Kanadzie.

NIedźwiedź

Koniec rowerowego przejazdu Icefields Parkway. Trasę o długości 290 km pokonałem w 6 dni, nie patrząc na zegarek. Wybierając termin majowy, warto liczyć na siebie. Autonomia zapasów żywności, serwisu rowerowego i miejsc noclegowych to podstawa.

Nie pozostało nic innego, jak spędzić okrągły tydzień w klimacie górskiego kurortu, regenerując przemęczone nogi. Jest tu tyle rzeczy do zjedzenia!

Banff – you did it

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.