Retro Karpaty Enduro – z Przemyśla do Zakopanego

Pierwsza wyprawa MTB w prawdziwe góry. Tę relację napisałem wiele lat temu. W ciągu 7 dni pokonałem trasę Przemyśl – Zakopane, jadąc górskimi szlakami ze zmienną pogodą. Nocowałem w agroturystykach spotkanych przy trasie. Spakowałem się w torbę podsiodłową i plecak. Zabrałem dżinsy, ogromną tubkę pasty do zębów i namiot o włos lepszy od najtańszej ceraty z marketu.

Wszystko zaczęło się od długiej podróży pociągiem do Przemyśla. Niespieszne kołysanie po torach kolejowych pamiętających zabory zabrało 12 godzin.

PKP – zorganizujemy ci dzień

Zameldowany w Przemyślu, ruszyłem na zwiedzanie starówki. Podczas wyprawy zmrok zapadał o godzinie 18.

Przemyska starówka

Następnego poranka rozpocząłem podróż w stronę Bieszczad. Pogoda zweryfikowała moje plany. Większość czasu spędziłem na asfalcie, w strugach jesiennego deszczu.

Miałem przy sobie specjalne nieprzemakalne spodnie, które zdjąłem po 30 minutach jazdy. Nieprzemakalne faktycznie były, jednak kompletnie nie oddychały. Wolałem być mokry od wody niż potu.

Asfaltem przez Pogórze Przemyskie
Nie ma to jak widoki

Przez Pogórze Przemyskie, zaliczając niewielką górkę Bzianę (578 m n.p.m.), kontynuowałem jazdę w mglistym terenie. Ze zjawisk meteorologicznych ostała się jedynie mżawka.

Mgłę widzę
Więcej mgły
W oczekiwaniu na poprawę pogody

Końcem pierwszego dnia dotarłem na tamę w Solinie, godzinę przed zamknięciem okolicznych barów. Nocleg znalazłem bez problemu.

Te śmigłowce to skorupy – nie latają
Widok z zapory na Zalew Soliński

Opady ustały, co wcale nie oznaczało korzystnych warunków jazdy. W terenie zalegało sporo błota. Mocno wezbrały strumienie, przez które przenosiłem rower kosztem mokrych butów.

Strumień po opadach

Aura zaczęła jednak powoli się do mnie uśmiechać. Jadąc pieszymi szlakami, zdobyłem pułap ponad 800 m.n.p.m. i ujrzałem pierwsze skrawki nieba.

Bieszczady
Bieszczady

Dzień zakończyłem piekielnie ostrym wypychaniem roweru pod Łopiennik  (1069 m.n.p.m.), spotkaniem z Salamandrą Plamistą i zjazdem do Cisnej.

Salamandra Plamista

Po noclegu niedaleko „Siekierezady”, przy niemal bezchmurnym niebie i 5 stopniach Celsjusza na termometrze, ruszyłem czerwonym szlakiem w kierunku Komańczy.

Początek szlaku w Cisnej

Tzw. Wysoki Dział jest około 25-kilometrowym fragmentem GSB (Główny Szlak Beskidzki), jednym z najlepszych MTB w Bieszczadach. Gwarantuje piękne widoki  i wrażenia z jazdy.

Wysoki Dział

Charakterystykę trasy można nazwać interwałową. Na początku zdobywamy wysokość, aby później bawić się szlakiem jak delikatnie kołyszącą huśtawką.

Najwyższym wzniesieniem jest Wołosań (1071 m n.p.m.).

Na górze Wołosań

Lekko ogarniając sprzęt, zjadłem drugie śniadanie na przełęczy Żebrak. Robi się tak zimno, że ręce solidnie mi zmarzły.

GT

Za Chryszczatą (997 m.n.p.m.) ostry zjazd do Jeziorek Duszatyńskich. To jest praktycznie osuwisko, gdzie na rowerze wyprawowym walczyłem o przetrwanie.

Zjazd do Jeziorek Duszatyńskich
Jeziorka Duszatyńskie

Opuszczam Wysoki Dział, naładowany endorfinami. W Komańczy szybka barowa kolacja i kręcenie asfaltowych kilometrów za noclegiem. Październikowy zachód słońca zaczął malować ciekawymi barwami na łąkach i okolicznych górach.

Kierunek Jaśliska
Jaśliskie łąki

Kolejne 2 dni upłynęły mi w Beskidzie Niskim, na nieco łatwiejszych trasach. Dominowały gładkie szutry, odludzia oraz łemkowskie klimaty. Jeden z polskich końców świata.

Szuter w kierunku Krempnej
Cerkiew w Krempnej

Korzystając z bazy noclegowej w Wysowej-Zdroju, dojechałem do Krynicy przez przełęcz Ropki. Wieczorem, zamiast odpoczywać, w warunkach polowych męczyłem się z serwisem przedniego hamulca- czyszczenie i nowe klocki przywróciły go do życia.

Przełęcz Ropki

Zgodnie z planem rozejrzałem się po mieście i szybko ulotniłem w stronę Muszyny. Tego dnia chciałem zajechać jak najdalej, aby jutro rano wcześnie wyjechać na docelowe trasy. Dlatego ominąłem górskie szlaki i pojechałem asfaltem równoległym do rzeki Poprad.

Krynica Zdrój

Zdołałem jeszcze wspiąć się wzdłuż potoku pod Bacówkę nad Wierchomlą (895 m n.p.m.), aby zjeść klimatyczną kolację z widokiem na góry.

Na podjeździe pod bacówkę
Bacówka nad Wierchomlą
Widok z Bacówki

Kolejnego dnia wyruszyłem z Rytra, które może pochwalić się malowniczo położonymi ruinami zamku. Dla mnie to dobry punkt wypadowy w kierunku Wielkiego Rogacza (1182 m.n.p.m.).

Zamek Rytro

Dzień upłynął na mozolnej wspinaczce. Beskid Sądecki charakteryzuje się szerokimi widokami, które przy dobrej pogodzie wynagradzają cały włożony wysiłek.

Pasmo Radziejowej

Za Wielkim Rogaczem kontynuowałem jazdę szlakiem granicznym. Zjechałem z gór przed zmrokiem, zjadłem kolację i rozpocząłem szukanie kwatery. Ostatecznie przenocowałem w Czorsztynie.

Pieniny

Zakończył się terenowy epizod tej wyprawy. Planowałem odwiedzić pasmo Gorców, jednak zabrakło chęci. Nie miałem jeszcze doświadczenia z tak długimi wyprawami, czułem każdy mięsień w udach i łydkach. Za mało supli 🙂

Ostatnie 100 km dokręciłem szosą przez Niedzicę i Murzasichle, niestety we mgle która całkowicie zasłoniła tatrzańskie widoki. Cel osiągnięty – Zakopane!

Giewont

Na 2 dni wtopiłem się między tłum turystów, kupiłem bilet powrotny i sam nie wiem kiedy to uciekło – Tatry zniknęły z okien pociągu.

Zebrałem solidne doświadczenie, popełniając kilka błędów. Żaden z nich nie odebrał mi satysfakcji z pokonania trasy.

Tatry z pociągu
Opublikowano
Umieszczono w kategoriach: MTB

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.